niedziela, 21 sierpnia 2016

Moje dziecko ma problem! Autoagresja część 2.

Trochę długo się zbierałam do tego wpisu, trochę blokada weny, ale koniec, trzeba pisać.
Dzisiaj druga część dotycząca autoagresji (PIERWSZA CZĘŚĆ) tym razem dla rodziców.

Zastawiam się, co niektórzy mają w głowach, by wierzyć w wymówki typu "kot". Naprawdę. Ja rozumiem, że nie jest to łatwy temat, nie oszukujmy się, dla obu stron. Jeśli widzisz, że Twoje dziecko ma jakieś podejrzane rany na rękach, nogach, a nawet brzuchu, to zareaguj, bo istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że jemu zależało na tym byś je zauważył. W każdym innym przypadku też reaguj, bo może stać się tragedia i nie, wcale nie straszę, mówię prawdę.
Tylko jak zacząć? Być może nie dopuszczasz do siebie tej myśli "przecież on/ona jest taka szczęśliwy/a. Wychodzi ze znajomymi, dobrze się uczy, jakie on/ona może mieć problemy?" Właśnie takie myślenie bywa zgubne, bo "jakie można mieć problemy w tym wieku?" Ano można. I to większe niż Ci się wydaje. Każdy wiek, każdy etap rozwoju ma swoje problemy i nie można ich dzielić na mniejsze i większe.
Nastolatek uczy się wszystkiego, a często wymagania wobec niego wykraczają poza zakres możliwości. Ucz się dobrze, wychodź ze znajomymi, miej pasje (tylko nie zbyt drogą, nie będziemy wydawać pieniędzy na Twoje widzimisię!!!) miej jakieś osiągnięcia we wszyskim, do tego odżywiaj się zdrowo i uprawiaj sport, uśmiechaj się, bądź kulturalny, pomagaj starszym, nie denerwuj się, nie smuć, nie miej problemów, a i nie licz, że Ci pomożemy, jesteś już duży.
Wcale nie koloryzuję, wiele osób w moim wieku tak właśnie ma. Ja jestem jedną z tym osób, która nie doświadczyła czegoś takiego jak "wymagania" ze strony rodziny, czasem tylko w żartach ktoś wspominał, że może się pochwalić taką mądrą siostrą/chrześnicą, a tu tylko średnia tylko 4,3. Zapomina wół jak cielęciem był. Przecież też zapewne pamiętasz pierwszy zawód miłosny, słabą ocenę, kłótnię z przyjacielem. Czy wtedy nie uważałeś tego za problem?
Okeeeej, ja rozumiem, że jest dużo innych wyjść niż wyładowywanie się na swoim ciele, ale jak już jest za późno to trzeba coś z tym zrobić.
Tutaj pojawia się pytanie co robić? Czy "walić prosto z mostu" i nie dać szansy na wykręcenie się, czy bawić się w podchody? Moim zdaniem pierwsza opcja jest lepsza, ale w momencie kiedy mamy pewność, że taki problem u naszej pociechy jest, chociaż trzeba przygotować się na brak współpracy, a także na możliwe gorzkie słowa. Rachunek sumienia, bo nie mogło być tak idealnie. Sadzasz delikwenta obok siebie, odkrywasz ten długi rękaw czy bluzę (tak tak, będzie nosić bluzę nawet przy 30 stopniach) i bez krzyków, bez kiwania palcem, bez pogardy w głosie pytasz "dlaczego?". Tutaj właśnie może pojawić się potok słów, niekoniecznie dla nas przyjemny. Trzeba się liczyć z tym, że dziecko nie będzie w stanie się otworzyć, może wtedy warto zaproponować psychologa? Wiem, że to cios w ego, bo "jak to moje dziecko nie chce ze mną rozmawiać?", ale to chyba nie o to chodzi, by zaspokoić własne potrzeby, ale by pomóc.
Chyba, że masz zamiaru, bo "jest duży, poradzi sobie", ale wtedy nie używaj aluzji i licz się z tym, że wizyta u psychologa/psychiatry (bo dużo osób patrzy przez pryzmat kosztów) kosztuje mniej niż pogrzeb. I tak, to miało zadziałać tak, jak zapewne zadziałało.
Czasem dziecko samo stawia pierwszy krok, samo chce rozmawiać, samo chce pomocy, idzie do nauczyciela, psychologa szkolnego czy kogokolwiek innego, a z doświadczenia wiem, że wtedy rodzic zostanie wezwany do szkoły, ale to już trzeba być wielkim ignorantem by nic nie zrobić (dzięki mamo :')). Zadaniem rodzica jest dziecko wspierać, jeśli samo chce pomocy tym lepiej, ale znaczy, że już niedługo może być za późno na jakąkolwiek pomoc.

Rozpisałam się, ale jeśli mogę kogoś uświadomić, to to zrobię. Ktoś da sobie radę sam, ktoś inny porozmawia z przyjacielem, a ktoś inny będzie zapadał się w tę spiralę zniszczenia. A to co Ty z tym zrobisz drogi rodzicu zależy od Ciebie.

Do przeczytania!

1 komentarz:

  1. Cóż, mam wrażenie, że większość rodziców bagatelizuje sprawę. W końcu "to tylko okres przejściowy", "nie wymyślaj", "to co robisz, jest głupie", "to nie są problemy, inni mają gorzej". Ew. mają w to wyj*bane.
    Według mnie podstawą jest rozmowa. Choć nie zawsze dziecko chce rozmawiać.
    Swoją drogą, często ludzie dziwią się, że nikt nie zauważa tego, że ktoś ma problem. Ale jak ma ktoś zauważyć, skoro taka osoba jest uśmiechnięta, śmieje się i zdaje się być szczęśliwa? Cóż, często ludzie zdają sobie sprawę z tego, co się komuś dzieje już po fakcie.
    Kurfa, nie chce mi się pisać konstruktywnego komentarza ;-;

    . <-- kropka dla statystyk :DDDD
    i to właśnie pisałam :|

    OdpowiedzUsuń